Podczas gdy w naszym kraju panuje zimowa, spokojna pogoda, nad Ameryką Północną coraz częściej dochodzi do gwałtownych zjawisk burzowych. Winowajcą jest ciepłe i bardzo wilgotne powietrze, które dociera z nad Zatoki Meksykańskiej nawet do środkowych stanów USA i zderza się ze znacznie chłodniejszą masą powietrza zalegającą nad północną i zachodnią częścią Ameryki Północnej. W miejscu zderzenia się tych mas powietrza powstają aktywne ośrodki niżowe, a bardzo suche powietrze zaciągane przez niże z południowo-zachodniej części kontynentu zamiast łagodzić zjawiska burzowe, tylko je nasila.
Po raz pierwszy silne burze zaatakowały południe i częściowo południowy-wschód USA w czwartek po południu. Przy silnych wiatrach w górnej i środkowej troposferze, tuż przed chłodnym frontem atmosferycznym powstała strefa umiarkowanie silnej chwiejności (MUCAPE osiągało nieco ponad 1000 J/kg). W strefie chwiejności pojawiła się wyraźna linia konwergencji wiatrów w dolnej troposferze. Dodatkowo w wyższych partiach troposfery istniały dogodne warunki do wielkoskalowego wznoszenia się mas powietrza. Wszystko to spowodowało uformowanie się potężnego, liniowego układu MCS, który utworzył się we wschodniej części Teksasu i Oklahomy, a następnie przeszedł przez Arkansas, Missouri, Luizjanę, Missisipi, Tennessee i Kentucky, dając po drodze w wielu miejscach porywy wiatru o niszczącej sile. Po drodze linia szkwału nieraz tworzyła niebezpieczne sygnatury radarowe, takie jak bow echo oraz Line Echo Wave Pattern (LEWP). Miejscami w układ były wbudowane mezocyklony,
które przynosiły tornada. Najwięcej trąb powietrznych odnotowano na pograniczu stanów Arkansas i Tennessee, w rejonie miasta Memphis.
Niestety, po 2-dniowym uspokojeniu pogody, zbliża się kolejna porcja nawałnic. Nad środkową częścią USA ponownie dojdzie do spotkania się wilgotnego i ciepłego powietrza znad Zatoki Meksykańskiej oraz dość zimnego powietrza z północno-zachodniej części Ameryki Płn. Doprowadzi to do powstania aktywnego niżu wraz z systemem frontów atmosferycznych. Do tego wmiesza się jeszcze suche powietrze, które napłynie m.in. z Meksyku i doprowadzi do wytworzenia się tzw. „suchej linii”, która ulokuje się przed chłodnym frontem atmosferycznym. Mogło by się wydawać, że suche powietrze powinno zmniejszyć zagrożenie ze strony burz, ale tak naprawdę je tylko powiększa. Zanim suche powietrze wyprze wilgotne powietrze znajdujące się w dolnej troposferze, napływa do środkowych warstw troposfery, co powoduje zwiększenie się pionowego gradientu temperatury (czasami pojawia się wręcz tzw. gradient suchoadiabatyczny) i znacząco powiększa chwiejność termodynamiczną. Już teraz National Weather Service ostrzega przed burzami o podobnej sile, jak te, które przeszły przez USA w czwartek. Najbardziej zagrożone są stany, które ucierpiały 2 dni temu – tj. Oklahoma, Arkansas, Missouri, Tennessee i Kentucky. Warunki atmosferyczne początkowo mają sprzyjać rozwojowi kilku silnych, długo trwających superkomórek burzowych, które przy znaczących pionowych uskokach wiatru i dużej skrętności wiatru w dolnej troposferze mogą przynieść silne i liczne tornada. Później, mniej więcej od wschodniej części Teksasu, przez Luizjanę,
wschodnie Arkansas i Missouri, pojawi się linia silnej konwergencji dolno-troposferycznej, co prawdopodobnie doprowadzi do utworzenia się drugiej w ostatnich dniach linii szkwału przynoszącej gwałtowne, szeroko rozprzestrzenione porywy wiatru i tornada. Według najnowszych prognoz tym razem burze zaatakują większy obszar USA, niż ostatnio. Dotrą nawet do takich stanów, jak Illinois, Indiana, Ohio, Wirginia Wsch. i Zach. oraz Karolina Płn. i Płd. Największej nasilenie zjawisk wystąpi w niedzielę po południu, w nocy z niedzieli na poniedziałek oraz przez znaczną część poniedziałku.